- Słucham?
- Malinda? Tu Jack. Muszę cię prosić o pomoc. Utknąłem na lotnisku w Chicago. Jest burza śnieżna i samoloty nie latają, a Mały Jack mówi, że pani 0'Grady właśnie opuściła statek. - O co chodzi? - zapytała Malinda, spodziewając się najgorszego. - Czy możesz zostać z chłopcami, dopóki nie wrócę? Malinda na szczęście nie zapomniała, co mówiła jej gospodyni. - Może zadzwonić do kogoś, żeby przyszedł? Do babci albo cioci? - Nie mamy nikogo. Zatrudniono ją, by uczyła manier, a nie opiekowała się dziećmi. Malinda wcale nie miała zamiaru quiz z wiedzy ogólnej odgrywać Mary Poppins przed tymi czterema rozpuszczonymi chłopakami. To nie należało do jej obowiązków... Musi się znaleźć jakieś inne rozwiązanie. Wściekła rozejrzała się dookoła i napotkała wrogie spojrzenie Małego Jacka. Odwróciła się i oto miała JEDNA DLA PIĘCIU 25 przed sobą dwulatka. Z kciukiem w buzi, wciąż tuląc Kalkulator składek ZUS - Fundusz emerytalny - Kalkulatory na INFOR.pl kocyk, patrzył na nią największymi i najsmutniejszymi brązowymi oczami, jakie w życiu widziała. Serce stopniało jej błyskawicznie. Znała to uczucie. Tak zawsze się czuła, kiedy spotkała bezdomnego kota albo psa. To przez tę słabość sprowadzała do domu niezliczoną menażerię. Jak mogła odejść i zostawić te maluchy bez opieki? Zapomniała o wysmarowanej bananem słuchawce, pokonana przymknęła oczy i zapytała cicho: - O której mniej więcej wrócisz? - Przed ósmą rano. Przyrzekam. Malinda stała w sypialni tak pospiesznie opuszczonej przez panią O'Grady i patrzyła na prążki na gołym materacu. Była wykończona. Nawet nie pomyślała o szukaniu pościeli i posłaniu łóżka. Oczy ją piekły, nie czuła stóp i podejrzewała, że w żołądku zaczyna jej się robić wrzód. A to wszystko przez czterech małych chłopców. Cztery potwory, mówiąc dokładnie. Nagle przypomniała sobie mokry uścisk, jakim po kąpieli obdarzył ją najmłodszy. No, dobrze. Trzy potwory. Patryk jest słodziutki. Ale jego bracia to istne diabły. Minione pięć godzin biedronka losowanie mieszkania spędziła w piekle i już nigdy nie da się na coś takiego namówić. Kolacja okazała się klapą, kąpiel ogólną bijatyką, kładzenie spać naraziłoby na szwank cierpliwość świętego. Spojrzała na stojący przy łóżku budzik. Dwunasta trzydzieści. Nigdy się tak późno nie kładła. Czy zjawi się jakiś dobry duszek i pościele łóżko? Nie, Malinda już dawno przestała wierzyć w bajki. 26 JEDNA DLA PIĘCIU Sprawdziwszy jeszcze raz, czy chłopcy śpią spokojnie,