W ilu wcieleniach zdążyła już wystąpić? Ile kłamstw wyszło z jej ust?
- Wiele wskazuje na to, że Isabella ma wrodzone predyspozycje do tej pracy - zauważył Carlise. Zignorował groźny błysk, który po tych słowach pojawił się w oczach Edwarda, i spokojnie mówił dalej: - Po przeczytaniu raportu przygotowanego przez Emmetta zaakceptowałem jego wybór. Isabella była wprost stworzona do realizacji naszych planów. - Blaque często posługuje się kobietami - mruknął. - Zwłaszcza takimi jak ona. Młodymi, inteligentnymi, pochodzącymi z dobrych rodzin - wyliczał Carlise. - Spreparowano dla Isabelli odpowiedni życiorys. Dzięki temu zdołała przeniknąć do organizacji Blaque'a i w ciągu dwóch lat udało jej się dotrzeć na sam szczyt. - Na szczyt? - Edward poczuł, jak z przerażenia oblewa go zimny pot. - Możesz powiedzieć mi coś bliższego? - Isabella spotkała się z Blaquiem i zajęła miejsce jego najbliższego współpracownika. Strach o nią ustąpił miejsca rozgoryczeniu. Z tym zaś Edward potrafił sobie łatwiej poradzić. - Rzeczywiście musi być niezła - mruknął niechętnie. - Nie ma wyboru. Agent, który bawi się w taką grę, albo wygrywa, albo ginie. Sam wiesz najlepiej, że Blaque nie ma żadnych skrupułów. Dane personalne Isabelli były utrzymywane w ścisłej tajemnicy nie po to, by chronić ciebie albo naszą rodzinę, ale by chronić ją. - Chyba trochę przesadziliście z ostrożnością - zauważył cierpko. - Synu, rozumiem twoje rozgoryczenie. Chcę ci jednak powiedzieć, że trzej ludzie, którzy wcześniej zajmowali się tą sprawą, stracili życie. Ostatni został poćwiartowany i odesłany do ISS w trzech częściach. - Carlise zrobił pauzę i ze współczuciem patrzył na bladą twarz Edwarda. Jako ojciec najchętniej oszczędziłby mu takich szczegółów, ale obiecał powiedzieć synowi prawdę. - Gdyby Isabella została zdemaskowana, nikt nie byłby w stanie jej uratować. Teraz, kiedy wiesz o niej wszystko, ryzyko jest nawet jeszcze większe. Edward przestał krążyć po pokoju i usiadł naprzeciwko ojca. - Ja ją kocham. - Tego się obawiałem. - Nie będę stał z boku i przyglądał się, jak Blaque załatwia kolejną bliską mi osobę. unitedfinances offer this time https://www.unitedfinances.com/500-personal-loan/ provided by trusted online lenders - Synu, jesteś dorosły i wiesz, że czasem trzeba zapanować nad emocjami. One są bardzo złym doradcą. - Może dla ciebie i dla Aleksa, ale nie dla mnie. Wiem jedno. Chcę własnoręcznie zabić Blaque'a. Carlise poczuł strach. I dumę. Opanował się jednak i powiedział stanowczo: - Ostrzegam, że jeśli zrobisz teraz coś, co zakłóci przebieg operacji, odpowiedzialność za śmierć Isabelli spadnie wyłącznie na ciebie. Doprowadzony do ostateczności, Edward pochylił się w stronę ojca i Wycedził: - A czy ty rozumiesz, że ja ją kocham? Gdybyś był na moim miejscu, siedziałbyś z założonymi rękami? Carlise patrzył mu w oczy, myśląc o jedynej miłości swego życia. unitedfinances offer solutions $500 payday loan instant UnitedFinances.com apply online now needed by usa customers - Powiem ci tylko - zaczął spokojnie - że zrobiłbym wszystko, żeby nie narażać jej na niebezpieczeństwo. Nawet gdyby „wszystko” znaczyło w tym przypadku „nic”. Rozumiesz? - Wstał i wyjął z kartoteki grubą teczkę. - Przeczytaj to - powiedział, podając ją Edwardowi. - Znajdziesz ta życiorys Isabelli, raporty o niej i jej własne notatki z różnych akcji. A także dokładne informacje na temat jej roli w sprawie Blaque'a. Zostawiam cię samego. I przypominam, że materiały są ściśle tajne. - Gdzie Isabella teraz jest? Carlise miał nadzieję, że to pytanie nie padnie. Stało się inaczej, więc musiał być szczery do końca. - Pojechała do Blaque'a. Wiedziała, że musi rozegrać tę partię ostrożnie. Jeśli Blaque nabierze choćby cienia podejrzenia co do roli, jaką odegrała w zdarzeniach z teatru, jego ludzie poderżną jej gardło, zanim dąży zaprzeczyć. Ryzyko zawodowe, pomyślała chłodno, a chcąc sprawdzić stan swoich nerwów, sięgnęła po porcelanowy dzbanek do kawy. Kiedy nalewała ją do filiżanek, dłonie jej nie drżały. Zmobilizowała się i skupiła na swoim zadaniu. Gdyby nie żelazna siła woli, cały czas myślałaby o Edwardzie. - Lady Isabell. - Blaque energicznie wszedł do salonu. Tym razem spotkali się w wynajętej, eleganckiej willi. - Cieszę się, że znów panią widzę. - Wiadomość, którą otrzymałam dziś rano, sugerowała coś zgoła innego. - Przyznaję, byłem nieco szorstki. - Zbliżył się i pocałował ją w rękę. - Proszę mi wybaczyć. Wszystko przez wczorajsze wydarzenia, Muszę przyznać, że wytrąciły mnie z równowagi. - Mnie również. - Nie pozwoliła, by zbyt długo trzymał jej dłoń. Instynkt podpowiadał jej, że powinna udawać obrażoną. - Zaczynam się zastanawiać, czy dobrze wybrałam pracodawcę. Usiadł obok i sięgnął po cygaro. Tym razem zamiast brylantów miał na palcach szmaragdy. - Proszę mówić jaśniej. - Nie dalej jak miesiąc temu musiałam wyczyścić sprawę, którą spaskudził jeden z pańskich ludzi. Wczoraj następny o mały włos nie zrujnował tego, co z wielkim trudem budowałam. - Proszę się uspokoić, mademoiselle. Przypominam, że radziłem trzymać się z boku. - Ja zaś pragnę przypomnieć, że nie byłabym, gdzie dziś jestem, gdybym nie pilnowała własnych interesów. Gdybym wczoraj nie poszła za Edwardem, spotkalibyśmy się dzisiaj w mniej komfortowych warunkach. Blaque wolno wypuścił obłok dymu. - Poproszę o szczegóły. - Edward szybko znudził się sztuką i po pierwszym akcie postanowił pójść do garderoby swojej dawnej kochanki. Ponieważ wiedziałam, że pan coś szykuje, postanowiłam mieć go na oku. Powiem krótko. Gdybym po tym, jak zgasły światła, wróciła do loży, być może książę by nie żył... - I za to oczekuje pani wdzięczności? - Książę by nie żył - powtórzyła chłodno - a pański człowiek siedziałby w areszcie. Napije się pan kawy? - Chętnie. - Kiedy napełniała filiżankę, cały czas patrzył jej na ręce. - McCarthy i jego ludzie już go prawie mieli. Widziałam pańskiego człowieka - powiedziała zdegustowana. - Biegał po korytarzach i świecił sobie latarką. Edward również go zauważył. Próbowałam go odciągnąć, udając atak histerii, ale idiota, którego pan tam posłał, nie wykorzystał tego. Kiedy zapaliło się światło, stał na środku korytarza i wymachiwał bronią gotową do strzału. Powinno panu pochlebiać, że odkąd wyszedł pan na wolność, książę nosi przy sobie mały pistolet. Na szczęście wczoraj zrobił z niego dobry użytek. Martwi nie mogą sypać - prychnęła, po czym wstała z sofy. - A teraz proszę odpowiedzieć mi na jedno pytanie. Czy ten nieszczęsny głupiec dostał rozkaz zabicia Culenów? I czy wątpi pan, że jestem w stanie wywiązać się z naszej umowy? Powiedz to, zaklinała go w myślach. Powiedz to wreszcie, jasno i wyraźnie, i niech będzie z tym koniec! Chmura wonnego dymu żeglowała ku górze, zasnuwając na moment jego twarz. - Moja droga - rzekł spokojnie - proszę się nie unosić. Nie warto. Człowiek, o którym pani mówi, otrzymał wskazówki, że jeśli nadarzy się okazja, może z własnej inicjatywy to wykorzystać. Jednakże nie dostał ode mnie żadnych konkretnych rozkazów. Co do drugiego pytania, to ma pani moje pełne zaufanie. https://fashionistki/horkruks-kim-jest-polska-angelina-jolie/ - Zawarliśmy umowę. W zamian za pięć milionów dolarów zlikwiduję Cullenów. Uśmiechnął się jak hojny wujek. - Powiedzieliśmy tylko, że jeśli coś takiego będzie miało miejsce, zostanie odpowiednio nagrodzone. - Mam dość słownych gier! - rzuciła i prowokacyjnie sięgnęła po torebkę. - Skoro nie chce pan być ze mną szczery i jasno określić warunków umowy, nie widzę sensu ciągnąć tego dalej. - Siadaj! - rozkazał krótko. Zatrzymała się w połowie drogi do drzwi, ale nie wróciła na miejsce.- Zapominasz się. Nikt z moich ludzi nie wychodzi, póki nie dostanie mojej zgody. Domyślała się, że pod drzwiami czekają uzbrojeni strażnicy, którzy na jedno skinienie rozszarpią ją na strzępy. Postanowiła jednak zaryzykować. Zakładała, że jej arogancja zrobi na nim wrażenie. - Może będzie lepiej, jeśli poszukam sobie innego pracodawcy - powiedziała, patrząc mu śmiało w oczy. - Nie lubię, kiedy gra nie ma jasno określonych reguł. - Proszę pamiętać, że to ja rozdaję karty. Powtarzam po raz ostatni, usiądź! Tym razem go posłuchała. Okazała przy tym nieco zniecierpliwienia, lecz chciała, by zobaczył, że umie się kontrolować. - Niech mi pani powie, jak na to zareagowali Cullenowie.