ciekawy odpowiedzi, niż się przed sobą przyznawał.
- Po pierwsze, wciąż pan obraża i poniża swoje krewne. Uniósł brew. - Są jeszcze inne zarzuty? - Tak. - Wyprostowała się i przeszyła go wzrokiem. - A mówię to tylko dlatego, że prosił mnie pan o naukę manier. - Istotnie. Proszę mówić dalej. - Panie Delacroix właśnie straciły najbliższą osobę, a pan nie okazuje im najmniejszego współczucia. Przerażający brak wrażliwości. - Mieszkają pod moim dachem, prawda? - zauważył, pochmurniejąc. - Dzięki świstkowi papieru, a nie pańskim uczuciom, co wyraźnie dał pan im do zrozumienia. Czy w ogóle złożył im pan kondolencje? Lucien zacisnął szczęki. Wiedziała, jak argumentować, do licha, ale nie pozwoli jej zapędzić się w kozi róg. - Zapłaciłem za pogrzeb. jak pisać treści dla polityków - To nie to samo. Wcale nie chodziło jej o harpie ani o niego. Była za bardzo rozgniewana i przejęta. - Kogo pani pochowała? - zapytał cicho. Panna Gallant na chwilę zaniemówiła. - A co to pana obchodzi, skoro nawet po krewnym nie czuje pan żalu? - rzuciła w końcu i odwróciła się na pięcie. Lucien zerwał się na równe nogi. Chwycił ją za nadgarstek i obrócił do siebie. Jej unitedfinances offer this time https://www.unitedfinances.com/500-personal-loan/ provided by trusted online lenders twarz płonęła, pierś falowała. - Czuję - powiedział. - Ale nie okazuję tego publicznie. Spojrzała mu w oczy i jej twarz złagodniała. - Opłakuje pan swojego kuzyna Jamesa? Nie po raz pierwszy zdawała się dokładnie wiedzieć, o czym on myśli, choć wcale nie było łatwo go przejrzeć. - Dlaczego pozwoliła się pani pocałować? Oblała się rumieńcem. - Proszę nie zmieniać tematu. Przyciągnął ją do siebie, trzymając za nadgarstek. - Mój temat jest ciekawszy. - Nie dla mnie, milordzie. Uśmiechnął się, nachylił i delikatnie musnął wargami jej usta. - Czy to jest ciekawsze? - szepnął. - Nie sądzę... Pocałował ją jeszcze raz, mocniej. - A może to? Bo mnie bardzo interesuje. Bogini otworzyła turkusowe oczy. - Uniki nic nie zmienią - powiedziała cichym głosem, od którego przebiegł go dreszcz. Choć mówiła spokojnie, wyczuł, że jest poruszona. Nie zamierzał teraz zrezygnować. - Istotnie. Rozmawialiśmy o moich złych manierach. Prawdziwy dżentelmen nie ośmieliłby się pani pocałować. Stąd wniosek, że czasami właściwe zachowanie nie ma sensu. - To pan zachowuje się bez sensu - oświadczyła, uwalniając się z uścisku. - Nie można Zespół Klinefeltera - objawy i leczenie opłakiwać jednego krewnego, a udawać, że drugi pana nie obchodzi. - Ale mogę decydować, czy chcę o tym rozmawiać, czy nie. Zdecydowanie wolę ciekawsze tematy. Na przykład pani usta. - Ten temat jest zamknięty. Lucien nie zdołał powstrzymać uśmiechu. - W takim razie dobranoc, panno Gallant. Nie zdążył zrobić kroku, bo chwyciła go za rękaw. - Dlaczego nie chce pan rozmawiać o kuzynie? - Zapytała. - Chętnie posłucham. Spojrzał jej z bliska w oczy. - Nie wymagam od nikogo, żeby koił mój smutek. Najchętniej zaciągnąłbym panią do